Drugi Morris zjeżdża z taśmy, jako że został właśnie przybrudzony farbami. Ponownie mamy tu żywiczny odlew + parę metalowych detali od Braci Perry. Drugi egzemplarz różni się nieznacznie różni się od pierwszej ciężarówki, co można porównać na drugim zdjęciu. Fajna taka zabawa z farbami - nie trzeba się specjalnie przejmować podczas brudzenia tych miniaturowych pojazdów. Za to końcowy efekt, im bardziej niedbały, tym bardziej mi się podoba. Oczywiście znalazłem w sieci masę zdjęć tychże modeli, gdzie malowanie zwala po prostu z nóg. Ale nie o to tu chodzi, wszak obie ciężarówki nie będą startować w konkursie modelarskim. Przy okazji natrafiłem też na Morrisy w malowaniu i oznaczeniach z Wehrmachtu. Nie ma się co dziwić, bowiem BEF porzucił masę tych pojazdów na kontynencie podczas słynnej ewakuacji z Dunkierki.