Relacja napisana przez jednego z sąsiadów

Facet ma w sobie dużooo pozytywnej energii dla gry, jej promowania i samego grania

z takim wsparcie może się ciekawie dziać

a póki co miłego czytania.
Bitwa RON Korona vs Tatarzy
Owego dnia wracaliśmy właśnie z frontu północnego gdy gruchnęła w nas wieść o Tatarach plądrujących nasze ziemie. Nasza ludność została zdziesiątkowana, inwentarz skradziony, a żywność zabrana lub spalona. Nieliczni pozostali przy życiu donosili o wielu wziętych w jasyr. W szeregach zawrzało. To nasza ziemia! A oni, jakoby stado wilków, plądrowali wszystko! Modliłem się, żeby twierdza naszego pana była zbyt trudna do zdobycia dla tej hołoty, a moja Helenka pozostała bezpieczna z dziećmi.
Następnego dnia przyszły rozkazy o powzięciu pościgu. Pan liczył na zuchwałość i pazerność ordy. Wydumał, że pewnikiem wracając będą chcieli jeszcze splądrować Julinek i Łubiec. W Julinku moglibyśmy przeciąć drogę tym psom na koniach. Mamy duże szanse ich dogonić. W końcu prowadzą jasyr, a my jesteśmy na własnej ziemi. Po drodze mają do nas dołączyć kolejne oddziały. Na koń!

Czwartego dnia pościgu tępa nie wytrzymała blisko połowa dragonów. Ich konie były wyczerpane wcześniejszymi bitwami. Pan postanowił nie czekać. Cały podjazd chciał odpłacić pięknym za nadobne. Jak ich wyrżniemy nikt nie będzie pamiętał, że mieliśmy straty marszowe.
Drugiego dnia po niedzieli dotarliśmy do Julinka. Rychło w czas, bo wroga było już widać po drugiej stronie wioski. Udało nam się ich zaskoczyć, co miało jednak pewną wadę. Po polu bitwy pałętało się chamstwo. Nie było czasu uważać, aby ich nie rozjechać.
Początkowo gdy zobaczyliśmy jak bardzo przystojny to czambulik duch opuścił nasze oddziały. Jednak gdy po chwili grupa ordyńców oddzieliła się od reszty w szalonej szarży pojęliśmy, że ich dowódca to żółtodziób z mlekiem pod nosem.

Pan posłał dziedzica z jazdą pancerną, aby ochraniał prawe skrzydło. Doborowi Wołosi mieli objechać pobliski zagajnik sprawdzając teren i chroniąc skrzydło lewe. W tej chwili zrozumiałem jak duże straty marszowe otrzymaliśmy. Garstka dragonów nie mogła liczyć, że utrzyma zabudowania. Jednakże karnie ruszyli do najbliższych chat. Ja wraz z głównymi siłami uderzyliśmy środkiem z pełną mocą. Lekko z lewej doborowi pancerni z rohatynami, a z prawej cała jazda kozacka miały rozjechać tych wyjców a ich czerepy wgnieść w julinkowe błota.

Z początku nie wiedziałem dlaczego mirza wysforował jasyr w forsownym marszu. W połączeniu z głupią szarżą części ordyńców utwierdziło nas to jedynie w przekonaniu o braku doświadczenia tego kundla. Jednak te szakale zmusiły naszych ludzi do stania pomiędzy naszym głównym uderzeniem a nimi. Żołnierze nie wyobrażali sobie przypuszczać szarżę przez ludność wśród której liczyli ujrzeć swoje matki i siostry. Przynajmniej ci, którzy wcześniej nie widzieli ich grobów. Pan widząc to wiedział, że nie może wydać takiego rozkazu. Dopiero gdy częściowo objechaliśmy jasyr Pan kazał trąbić to szarży.

Tymczasem za zagajnikiem doborowi Wołosi trafili na doborową jazdę tatarską. Na odwagę i zaciekłość tych wyjadaczy można zawsze liczyć. Rzucili się do gardeł Tatarom. Pierwsze starcie nie przyniosło jednak rozstrzygnięcia. Oba oddziały wycofały się, aby po chwili przeformować szyki gotowi zewrzeć się raz jeszcze. Tatarzy nie są jednak w ciemię bici po pozorowanej ucieczce ustawili się w dogodnym dla siebie terenie i przepędzili niedobitki naszych. Pomimo przegranej możemy jednak uznać to za sukces, ponieważ ta najlepsza formacja tatarska była przez całą bitwę uwiązana za zagajnikiem.
Zgodnie z moimi oczekiwaniami doborowi pancerni z rohatynami roznieśli ordyńców, aż miło było patrzeć. Jedynie niedobitki zdołały uciec. Mogliśmy wtedy oswobodzić wszystkich wziętych w jasyr. Pan zdawał się nie zwracać uwagi na ten fakt. Byłem pod wrażeniem Jego opanowania i zdolności dowodzenia. Nie świętował przedwcześnie tak jak pozostali. Obserwował pole bitwy i planował kolejne posunięcie. Jednak Pan nie wydawał żadnych rozkazów. Nie odrywał wzroku od jakiegoś punktu obserwując go z wysokości swojego rumaka. Po chwili zrozumiałem co było przyczyną tego zachowania. Na prawym skrzydle poległ dziedzic.

Złapany w kleszcze nie miał szans. Pomimo obstawy w postaci pancernych ordyńcy zdołali rozbić nasze prawe skrzydło. Wykazali przy tym niebywałe umiejętności, chowając się pod brzuchy swoich koni, przez co nasze wojsko nie mogło ich trafić strzelając. Choć z tej odległości nie widziałem szczegółów każdy mógł sobie wyobrażać, że krwawa to musiała być potyczka. Jedynym pocieszeniem pozostali dragoni zajmujący pobliskie zabudowania. Wydając salwę za salwą wystraszyli nieprzyzwyczajone konie tatarskie , które spłoszone poniosły jeźdźców. Zdołaliśmy złapać oddech jednak nie na długo.

Stanęliśmy w obliczu śmierci. Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że nasze lewe skrzydło zostało rozbite. Wiedzieliśmy natomiast że prawe padło, a Pan zamarł. Chciałem wyrwać Go z odrętwienia. Zrobiłem jedyne co przyszło mi do głowy. Zaproponowałem, że zostanę gońcem i sam zaniosę rozkaz jaki tylko Pan wyda. Poskutkowało.
Pan postanowił zająć wioskę i w ten sposób odepchnąć pozostałych tatarów. Popędziłem z rozkazami. Wraz z jazdą kozacką wjechałem do wioski, a pancerni obstawiali wjazd. Po chwili Pan z bojowym okrzykiem dołączył do naszego oddziału.

Nie wiem jak to przeżyłem. Nigdy nie widziałem takiej skuteczności w posługiwaniu się łukiem. Po dziś dzień zastanawiam się, czy z broni palnej kiedykolwiek uzyskamy taką celności. Tatarzy zasypali nas gradem strzał. Po tej ostatniej salwie padły prawie dwie chorągwie. Pozostało nam ratować życie ucieczką…
… wtedy go ujrzałem. Bogusz Horaczek. Wcześniej wydawało mi się, że widziałem nasze barwy w szeregach wroga, ale uznałem to za omamy bitewne. Od dawna przebierał nogami nie mogąc doczekać awansu. Widać za zdradę dostał dowodzenie nad ordą. Ciekawe kto cię tam słucha zdradziecki psie? A ja rekomendowałem cię na oficera u Pana. Et tu, Brute, contra me.
